500 zł, czyli 250. A trzy stówki na biurokrację...


Wciąż pojawiają się ciekawe wyliczenia i nowe odkrycia związane z rządowym programem 500+. Okazuje się mianowicie, że ktoś tu nie kocha dzieci...

Jak słusznie obliczył autor poniższej ryciny znalezionej na Facebooku, obiecane przez premier Szydło z Broszką 500 zł na dziecko to czysta fikcja. Jak mówi ustawa, do otrzymania świadczeń są uprawnione rodziny posiadające co najmniej dwójkę dzieci. Rząd zadeklarował 500 zł "na drugie dziecko", a więc w typowej polskiej rodzinie wygląda to tak:


No i rodzice stają przed nie lada dylematem. Przecież żeby było "drugie dziecko", gdzieś musi też być pierwsze. Po sprawiedliwym podziale kasy wychodzi po 250 zł na dzieciaka, a nie po "500 zł na dziecko". Aby zbliżyć się do granicy prawdopodobieństwa, trzeba by spłodzić co najmniej tuzin potomstwa. Rząd jak zwykle znowu nakłamał, albo ktoś tam nie umie liczyć... No chyba, że premier Beata założyła, że pierworodny g.wno dostanie. Wtedy rachunek będzie się zgadzał...

Druga sprawa to obiecywanie kasy, której się nie ma. Rząd jako taki nie posiada żadnych własnych pieniędzy, gospodaruje jedynie tym, co uda się zedrzeć z obywateli. To my płacimy za obiecanki Szydła z Broszką. Żeby pokryć koszty kiełbasy wyborczej i wypłacić kasę na dzieci, rząd będzie teraz przez najbliższe parę lat bez litości skubał nas wszystkich.

Pół biedy, gdyby było to 1:1 czyli 500 zł zebrane z podatków i danin trafiało ponownie w pełnej kwocie do obywateli. Niestety, znając koszty rządowej biurokracji, nowych etatów i całej infrastruktury przeznaczonej do obsługi programu 500+ jedno jest pewne - koszta operacyjne magicznego transferu pięciu stówek z jednej obywatelskiej kieszeni do drugiej wyniosą jakieś 800 zł. Czyli w rzeczywistości - 250 zł na dziecko, 300 zł na pensje biurokratów z PiS...




500 zł, czyli 250. A trzy stówki na biurokrację... 500 zł, czyli 250. A trzy stówki na biurokrację... Reviewed by ogrodnik.january on 03:49 Rating: 5

Brak komentarzy

Losowy wpis z archiwum